Rozważania na temat brody
Styl niedbały, ale dopracowany w każdym detalu, ubrania z pozoru niepasujące, a jednak starannie dobierane - wszystko ułożone, zaplanowane, na swoim miejscu, po ostatni włos. Tak, włos, ponieważ to z bujnymi, acz idealne przyciętymi brodami kojarzeni są w wielu przypadkach ci ludzie. Rozważania na temat tak zwanych "hipsterów", bo o nich mowa, zajęły mi więcej czasu, niż przypuszczałam, ze względu na fakt, że nie jest to grupa jednolita, a i przynależność do niej ustalić ciężko. To zupełnie inny typ społeczności, od znanych z lat poprzednich subkultur, takich jak punk, czy poppersi, którzy wyróżniali się z tłumu dzięki konkretnym elementom ubioru - różnym od większości przechodniów, ale takim samym w obrębie ich grupy. Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że nikt nie przyzna się do bycia hipsterem, być może dlatego, że zostałby odebrany jako osoba skupiona bardziej na powierzchowności - na ubraniach, niż na swojej wewnętrznej wartości.
Jak hipsterzy są odbierani?
Kiedy padł pomysł, żebym napisała tekst dotyczący hipsterów, od razu przypomniała mi się sytuacja, która miała miejsce parę lat temu. Miałam mieć przeprowadzony jakiś zabieg, stomatolog miał nieco ponad 30 lat jego asystent był w podobnym wieku. Tuż przed rozpoczęciem pracy, podał pomocnikowi gogle ochronne, mówiąc: "Jak ubierzemy te okulary, to już tylko iść na hipsteriadę". Prawdopodobnie miał na myśli jakąś imprezę dla tego typu ludzi, choć brzmi to raczej jak neologizm, bo z takim określeniem nigdy poza tamtym zdarzeniem się nie spotkałam, a nie brak w moim otoczeniu osób zaliczających się przynajmniej pewnymi względami do tej grupy. Głównym kryterium warunkującym bycie (lub nie) hipsterem była aparycja. Czy faktycznie chodzi tylko o wygląd?
Jak hipsterzy są odbierani?
Kiedy padł pomysł, żebym napisała tekst dotyczący hipsterów, od razu przypomniała mi się sytuacja, która miała miejsce parę lat temu. Miałam mieć przeprowadzony jakiś zabieg, stomatolog miał nieco ponad 30 lat jego asystent był w podobnym wieku. Tuż przed rozpoczęciem pracy, podał pomocnikowi gogle ochronne, mówiąc: "Jak ubierzemy te okulary, to już tylko iść na hipsteriadę". Prawdopodobnie miał na myśli jakąś imprezę dla tego typu ludzi, choć brzmi to raczej jak neologizm, bo z takim określeniem nigdy poza tamtym zdarzeniem się nie spotkałam, a nie brak w moim otoczeniu osób zaliczających się przynajmniej pewnymi względami do tej grupy. Głównym kryterium warunkującym bycie (lub nie) hipsterem była aparycja. Czy faktycznie chodzi tylko o wygląd?
Jak doszło do wykształcenia grupy?
Pierwsi hipsterzy pojawili się już w latach 40. XX wieku Stanach Zjednoczonych jako subkultura miejska, zwana także hepcat. Określenie to odnosiło się do białych Amerykanów (tzw. "białych Murzynów"), którzy zaadaptowali styl bycia od czarnych, tworzących muzykę jazzową (głównie "gorący" jazz lub bepop). Wówczas, do cech charakterystycznych należały m.in. sposób ubierania, specyficzny slang, sarkastyczne poczucie humoru, "luźne" podejście do życia oraz pozorowanie ubóstwa. Około dziesięć lat później powstał ruch nawiązujący do hipsterów - byli to beatnicy, których założenia były bardziej sprecyzowane, a ich myśl obejmowała także literaturę: w ramach idei nonkonformizmu, propagowali swobodę twórczą i indywidualizm, w skrajnych przypadkach zakrawający o anarchię. Poza podobieństwem w zakresie muzyki, zarówno hipsterzy, jak i beatnicy nie stronili od narkotyków. Nie jest to jednak aktualny obraz hipstera, znany nam z ulic i kawiarni Krakowa.
Kto to jest ten hipster?
Gdzie szukać hipstera?
Poszukiwania hipstera powinniśmy zacząć w zasadzie jeszcze przed wejściem do kawiarni, czy pubu. Wybór odpowiedniego miejsca to ważny punkt programu, ponieważ taka osoba nie pójdzie do sieciówki typu Starbucks - przynajmniej nie powinna. W Krakowie można skierować się w okolice Dolnych Młynów, gdzie znajduje się kompleks Tytano i aż roi się od miejsc sprzedających piwo rzemieślnicze i innych klubokawiarni, a nawet szeroko pojętego "domu kultury 2.0", czyli Zet Pe Te. Przy rynku, wciąż króluje Bunkier Cafe, choć paradoksalnie powinien być omijany przez hipsterów, bo chodzi tam każdy - od emerytowanego profesora, po gimnazjalistę, chcącego zapalić papierosa w miejscu publicznym; jak widać nic nie jest w stanie zepsuć jego klimatu. Generalnie, ważne, żeby była strefa dla palących i specyficzne jedzenie, a jeśli piwo, to kraftowe.
Po czym go poznać?
W większości tekstów na temat hipsterów, charakterystycznymi elementami ich wyglądu są: flanelowa koszula i okulary - nawet jeżeli wady wzroku nie stwierdzono - oraz rower. Zwracając jednak uwagę na parę kwestii związanych z istotą bycia przedstawicielem tej grupy, jak i na fakt, że widok tak wystylizowanych ludzi nie rzuca się w oczy ani na ulicy, ani w mediach społecznościowych, łatwo dojść do wniosku, że to już przeżytek. W końcu dla hipstera modne jest to, o czym nikt nie wie, że jest modne, więc styl musi ulegać ciągłym przekształceniom. Wychwytywanie trendów należy do "cool hunter'ów", którzy nieustannie podpatrują nowe tendencje w ubiorze oraz przeglądają te same strony, z jakich korzystają hipsterzy. Przez taki układ, tworzy się błędne koło, bo do powszechnego użytku wprowadza się to, co miało odstawać od kultury masowej, dodatkowo sprzedając samym hipsterom to, co uważają że odkryli. W mentalności tych ostatnich, wyróżnianie się z tłumu, to nieustanna ucieczka od komercji, to negacja tego, co "mainstreamowe" - stąd jeżeli styl, jaki któryś przedstawiciel prezentuje, się rozpowszechni, musi zostać zmieniony, nieważne w jakim stopniu, byle tylko nie przystawać do większości. Pasuje tutaj wypowiedź wspomnianego wcześniej Gavina McInnes'a: "Ubieram się jak bezdomny niedobitek modnisiów, ale nie wiedzieć czemu, w Montrealu uważa się to za cholernie dobry styl". Te słowa można uznać za ponadczasowe wobec kultury hipsterów, ponieważ nie tylko pasowały do mody sprzed kilku lat, ale odnajdują się wśród dzisiejszego społeczeństwa. Aktualnie ciężko wymienić konkretne części stroju, ale można by wymienić kilka prawidłowości: na ogół nawet jeżeli ubrania kosztowały sporo pieniędzy, wyglądają niedbale, a rozmiar wydaje się źle dobrany - na ogół są karykaturalnie za duże, zaburzając proporcje sylwetki. Joanna Podgórska w swoim artykule dot. hipsterów trafnie zauważyła, że buty, które wybierają, na ogół są kopiami modeli sprzed kilku dekad i należą do krótkich serii.
Jak to jest z tą brodą?
Według sporej części osób, w fizys hipstera płci męskiej, wpisuje się również moda na noszenie brody, będące odrodzeniem grunge'u z lat 90. Wystarczy wpisać w Google hasło "hipster" i od razu wyskoczą wyniki domyślne z serii "hipster z brodą" lub "hipster drwal". Odmienne zdanie na ten temat ma bloger o pseudonimie Krótkobrody, który na swojej stronie internetowej podjął się opisu fenomenu zarostu. W telegraficznym skrócie: od momentu rewolucji obyczajowej w latach 60., kiedy to rola mężczyzny w społeczeństwie została zachwiana, a co za tym idzie - unifikacją w wielu sferach życia. Chcąc od tej jednolitości odejść, na wzór salonów golibrody powstają oldschoolowe barbershopy, skupione na usługach wyłącznie dla mężczyzn. Z wpisu wynika, że noszenie brody w dzisiejszych czasach to symbol męskości w coraz bardziej "damskim'' świecie, mający zwiększyć dystans pomiędzy płciami. Ciężko mi się odnieść do tej opinii, ponieważ sama nie mam możliwości sprawdzić na sobie, jakie to uczucie mieć zarost. Mogę stwierdzić natomiast na podstawie własnych obserwacji, że spora część brodatych mężczyzn, bardziej zajmuje się swoją fizjonomią, niż prezentuje tę męskość swoim zachowaniem - przez co paradoksalnie stają się bardziej zniewieściali. Nie uważam oczywiście, że nie powinni dbać o siebie, jednak nie wydaje mi się, żeby budowanie męskości na podstawie wyglądu zewnętrznego było dobrym fundamentem. A czy broda ma związek z byciem hipsterem? Na pewno nie ścisły, ale jednak wciąż wpisuje się w charakterystyczne dla tej grupy budowanie własnej wartości na podstawie aparycji i w niektórych przypadkach sprawia wrażenie, jakby zapuszczanie i pielęgnacja zarostu była wymuszona - jakby miała gwarantować uwagę otoczenia, czy dodawać respektu. Szacunek ciężko zdobyć i na pewno nie można go zaskarbić tylko poprzez wygląd.
Czy jest coś złego w odmiennym stylu bycia?
Specyficzny ubiór i wybór miejsc, które serwują konkretną odmianę kawy, uczęszczanie na spotkania dotyczące sztuki, czy zabieranie ze sobą wszędzie analogowego aparatu (najlepiej na szyi) - to cechy kojarzone z hipsterami. Na tym etapie rodzi się pytanie - czy każdy, kto ma odmienny styl od tego, co proponują nam sieciówki albo próbuje odnaleźć swoją drogę i wyrazić siebie, jest już hipsterem? Jeżeli odpowiedź jest twierdząca, to wszyscy jesteśmy nimi na swój sposób i być może tak właśnie jest. Problem nie leży jednak wyłącznie w tym, jak się nosimy, ale sięga głębiej - chodzi o całokształt zachowania i sposób myślenia. Kłopotem jest tutaj iluzoryczność, bowiem założeniem każdego hipstera jest indywidualizm, jednostkowość, których w rzeczywistości po prostu brak. Sama grupa, wymyka się jednoznacznemu definiowaniu, bo stanowi mieszankę bliżej nieokreślonego stylu, zmiennych gustów i zachowań. Nie próbuje wprowadzać nowej jakości do kultury, poprzestając na krytyce, ponieważ nie ma czego bronić. Istotę tego problemu podjął w artykule zatytułowanym "Ślepa ulica cywilizacji Zachodu" Douglas Haddow, wskazując, że po tym, jak m.in. punk i hiphop utraciły początkowy rozmach, reszta kontrkultur uległa scaleniu - żadna nie miała bowiem wystarczającej sił przebicia, ani postulatów. Do tej pory ciężko było określić socjologom, jaką grupą są hipsterzy - nie mogli ich zaliczyć do subkultury właśnie przez brak idei; Haddow natomiast zaliczył ich po prostu do konsumpcjonistów. Zwrócił też uwagę na zastój, marazm w społeczeństwie - według niego kultura hipsterów jest tak niezaangażowana i wyłączona, że nie może wydać z siebie nic nowego, dlatego charakteryzuje ją hipokryzja i dekadencja. Wszystko, co przejmują hipsterzy, jest kulminacją tego, co już było, tylko wszelkie elementy zostają wyzute ze znaczenia.
Hipsterzy dziś.
Pytałam znajomych, jak oni aktualnie zdefiniowaliby hipstera i był z tym ogromny problem, bowiem dziś każda z osób, które można by zaliczyć do tej grupy, kreuje swój styl w sposób bardziej indywidualny. Można jednak wyróżnić pewne cechy wspólne, takie jak tendencja do wybierania ubrań, zaburzających proporcje sylwetki, dążące do unifikacji ciała damskiego i męskiego. Poza tym, jest duży "hype" na oldschoolowe, znoszone elementy garderoby sportowych marek (lub też tych z wyższej półki" typu Ralph Loren, Gucci), a więc np. bluzy sprzed 50 lat z dużym logo Nike, czy Fili. Faktycznie, podejście "hipsterów" do życia i innych ludzi często sprawia nieprzyjemne wrażenie, bo ton głosu podszyty bywa sarkazmem, a wzrok zdaje się oceniać rozmówcę w każdej minucie. Jednocześnie takie osoby sprawiają wrażenie bycia "ponad codziennością", jakby sprawy przyziemne ich niezbyt dotyczyły. Innym problemem, jaki wywiązał się, gdy zastanawiałam się ze znajomymi nad zrobieniem zdjęć potencjalnym hipsterom, było wyróżnienie z tłumu, kto jest takim człowiekiem - bądź co bądź, nie każdy, kto ubiera się "niedbale" i odwrotnie do przyjętych powszechnie kanonów musi nim być. Doszliśmy też do wniosku, skądinąd dość przygnębiającego, że każdy z nas jest w części hipsterem, ze względu zarówno na niejasne kryteria oceny, jak i dozę próżności.
Czy da się uniknąć zaszufladkowania?
Można ubierać się dowolnie i odwiedzać wybrane miejsca, nie będąc hipsterem wcale. Nie chodzi o ekscentryczny strój, lecz o brak autentyczności czynów i bezrefleksyjną odtwórczość. Prawdziwość zawsze jest w cenie.
Na koniec, warto zastanowić się nad jednym zdaniem, które zapadło mi w pamięć najbardziej, a brzmi ono następująco:
Kto to jest ten hipster?
"To wtedy, kiedy ktoś zachowuje się, jakby był lepszy od ciebie, ale pachnie gorzej, niż ty" - takie zdanie pada w filmiku "The Evolution of the Hipster" z ust (czy raczej pyszczka) Fafy, jednej z pacynek, będącej bohaterem kanału Glove and Boots na youtube.
Teraz już poważnie - zacznijmy od tego, że słowo "hipster" słownik języka polskiego definiuje w dwojaki sposób, biorąc pod uwagę przytoczoną wyżej amerykańską subkulturę i nowe znaczenie. Termin w dzisiejszym rozumieniu wszedł w użycie w latach 90. - według niego pojęcie to dotyczy osoby, która "akcentuje swoją oryginalność i niezależność wobec głównego nurtu kultury masowej, odrzuca większość ról i aktywności społecznych, a jednocześnie snobuje się na rzeczy modne". Oznacza to, że nawet tutaj podkreślony zostaje wygląd zewnętrzny, z pozoru odmienny od gustu większości ludzi, lecz wciąż upatrujący wśród nich akceptacji, czy zwracania uwagi na swoją odmienność. Warto też przytoczyć, jak wygląda bezpośrednie tłumaczenie tego słowa z języka angielskiego, które prawdopodobnie zaskoczy swoją bezpośredniością, bo choć nazywa hipstera: "osobą będącą na bieżąco", to określa go również jako "gogusia". Jeszcze bardziej dobitnie krytykuje taką postać słownik miejski, opisujący hipstera niczym egzotyczny gatunek zwierzęcia - to "osobnik twierdzący, że jest fajny, alternatywny; ubiera się w lumpach lub szuka odzienia w koszach na śmieci; często nosi ze sobą stary, ruski aparat, którym robi hipsterskie focie". Biorąc pod uwagę te definicje, ciężko się dziwić, że nikt nie chce się do tej grupy zaliczać, czy raczej przyznać się do przynależności - w końcu każdy ma pewną potrzebę akceptacji (nawet jeżeli ma być tolerowany tylko przez wąskie grono). Tak też słowo "hipster" odbiera Gavin McInnes, założyciel czasopisma "Vice" (uważanego za jedno ze źródeł dyktujących co ludzie tego pokroju robić powinni, a co należy wyśmiać - znane "Dos and Don'ts"); twierdzi, że za tym słowem kryje się pogarda, mająca dać wyraz zawiści.
Gdzie szukać hipstera?
Poszukiwania hipstera powinniśmy zacząć w zasadzie jeszcze przed wejściem do kawiarni, czy pubu. Wybór odpowiedniego miejsca to ważny punkt programu, ponieważ taka osoba nie pójdzie do sieciówki typu Starbucks - przynajmniej nie powinna. W Krakowie można skierować się w okolice Dolnych Młynów, gdzie znajduje się kompleks Tytano i aż roi się od miejsc sprzedających piwo rzemieślnicze i innych klubokawiarni, a nawet szeroko pojętego "domu kultury 2.0", czyli Zet Pe Te. Przy rynku, wciąż króluje Bunkier Cafe, choć paradoksalnie powinien być omijany przez hipsterów, bo chodzi tam każdy - od emerytowanego profesora, po gimnazjalistę, chcącego zapalić papierosa w miejscu publicznym; jak widać nic nie jest w stanie zepsuć jego klimatu. Generalnie, ważne, żeby była strefa dla palących i specyficzne jedzenie, a jeśli piwo, to kraftowe.
Po czym go poznać?
W większości tekstów na temat hipsterów, charakterystycznymi elementami ich wyglądu są: flanelowa koszula i okulary - nawet jeżeli wady wzroku nie stwierdzono - oraz rower. Zwracając jednak uwagę na parę kwestii związanych z istotą bycia przedstawicielem tej grupy, jak i na fakt, że widok tak wystylizowanych ludzi nie rzuca się w oczy ani na ulicy, ani w mediach społecznościowych, łatwo dojść do wniosku, że to już przeżytek. W końcu dla hipstera modne jest to, o czym nikt nie wie, że jest modne, więc styl musi ulegać ciągłym przekształceniom. Wychwytywanie trendów należy do "cool hunter'ów", którzy nieustannie podpatrują nowe tendencje w ubiorze oraz przeglądają te same strony, z jakich korzystają hipsterzy. Przez taki układ, tworzy się błędne koło, bo do powszechnego użytku wprowadza się to, co miało odstawać od kultury masowej, dodatkowo sprzedając samym hipsterom to, co uważają że odkryli. W mentalności tych ostatnich, wyróżnianie się z tłumu, to nieustanna ucieczka od komercji, to negacja tego, co "mainstreamowe" - stąd jeżeli styl, jaki któryś przedstawiciel prezentuje, się rozpowszechni, musi zostać zmieniony, nieważne w jakim stopniu, byle tylko nie przystawać do większości. Pasuje tutaj wypowiedź wspomnianego wcześniej Gavina McInnes'a: "Ubieram się jak bezdomny niedobitek modnisiów, ale nie wiedzieć czemu, w Montrealu uważa się to za cholernie dobry styl". Te słowa można uznać za ponadczasowe wobec kultury hipsterów, ponieważ nie tylko pasowały do mody sprzed kilku lat, ale odnajdują się wśród dzisiejszego społeczeństwa. Aktualnie ciężko wymienić konkretne części stroju, ale można by wymienić kilka prawidłowości: na ogół nawet jeżeli ubrania kosztowały sporo pieniędzy, wyglądają niedbale, a rozmiar wydaje się źle dobrany - na ogół są karykaturalnie za duże, zaburzając proporcje sylwetki. Joanna Podgórska w swoim artykule dot. hipsterów trafnie zauważyła, że buty, które wybierają, na ogół są kopiami modeli sprzed kilku dekad i należą do krótkich serii.
Jak to jest z tą brodą?
Według sporej części osób, w fizys hipstera płci męskiej, wpisuje się również moda na noszenie brody, będące odrodzeniem grunge'u z lat 90. Wystarczy wpisać w Google hasło "hipster" i od razu wyskoczą wyniki domyślne z serii "hipster z brodą" lub "hipster drwal". Odmienne zdanie na ten temat ma bloger o pseudonimie Krótkobrody, który na swojej stronie internetowej podjął się opisu fenomenu zarostu. W telegraficznym skrócie: od momentu rewolucji obyczajowej w latach 60., kiedy to rola mężczyzny w społeczeństwie została zachwiana, a co za tym idzie - unifikacją w wielu sferach życia. Chcąc od tej jednolitości odejść, na wzór salonów golibrody powstają oldschoolowe barbershopy, skupione na usługach wyłącznie dla mężczyzn. Z wpisu wynika, że noszenie brody w dzisiejszych czasach to symbol męskości w coraz bardziej "damskim'' świecie, mający zwiększyć dystans pomiędzy płciami. Ciężko mi się odnieść do tej opinii, ponieważ sama nie mam możliwości sprawdzić na sobie, jakie to uczucie mieć zarost. Mogę stwierdzić natomiast na podstawie własnych obserwacji, że spora część brodatych mężczyzn, bardziej zajmuje się swoją fizjonomią, niż prezentuje tę męskość swoim zachowaniem - przez co paradoksalnie stają się bardziej zniewieściali. Nie uważam oczywiście, że nie powinni dbać o siebie, jednak nie wydaje mi się, żeby budowanie męskości na podstawie wyglądu zewnętrznego było dobrym fundamentem. A czy broda ma związek z byciem hipsterem? Na pewno nie ścisły, ale jednak wciąż wpisuje się w charakterystyczne dla tej grupy budowanie własnej wartości na podstawie aparycji i w niektórych przypadkach sprawia wrażenie, jakby zapuszczanie i pielęgnacja zarostu była wymuszona - jakby miała gwarantować uwagę otoczenia, czy dodawać respektu. Szacunek ciężko zdobyć i na pewno nie można go zaskarbić tylko poprzez wygląd.
Czy jest coś złego w odmiennym stylu bycia?
Specyficzny ubiór i wybór miejsc, które serwują konkretną odmianę kawy, uczęszczanie na spotkania dotyczące sztuki, czy zabieranie ze sobą wszędzie analogowego aparatu (najlepiej na szyi) - to cechy kojarzone z hipsterami. Na tym etapie rodzi się pytanie - czy każdy, kto ma odmienny styl od tego, co proponują nam sieciówki albo próbuje odnaleźć swoją drogę i wyrazić siebie, jest już hipsterem? Jeżeli odpowiedź jest twierdząca, to wszyscy jesteśmy nimi na swój sposób i być może tak właśnie jest. Problem nie leży jednak wyłącznie w tym, jak się nosimy, ale sięga głębiej - chodzi o całokształt zachowania i sposób myślenia. Kłopotem jest tutaj iluzoryczność, bowiem założeniem każdego hipstera jest indywidualizm, jednostkowość, których w rzeczywistości po prostu brak. Sama grupa, wymyka się jednoznacznemu definiowaniu, bo stanowi mieszankę bliżej nieokreślonego stylu, zmiennych gustów i zachowań. Nie próbuje wprowadzać nowej jakości do kultury, poprzestając na krytyce, ponieważ nie ma czego bronić. Istotę tego problemu podjął w artykule zatytułowanym "Ślepa ulica cywilizacji Zachodu" Douglas Haddow, wskazując, że po tym, jak m.in. punk i hiphop utraciły początkowy rozmach, reszta kontrkultur uległa scaleniu - żadna nie miała bowiem wystarczającej sił przebicia, ani postulatów. Do tej pory ciężko było określić socjologom, jaką grupą są hipsterzy - nie mogli ich zaliczyć do subkultury właśnie przez brak idei; Haddow natomiast zaliczył ich po prostu do konsumpcjonistów. Zwrócił też uwagę na zastój, marazm w społeczeństwie - według niego kultura hipsterów jest tak niezaangażowana i wyłączona, że nie może wydać z siebie nic nowego, dlatego charakteryzuje ją hipokryzja i dekadencja. Wszystko, co przejmują hipsterzy, jest kulminacją tego, co już było, tylko wszelkie elementy zostają wyzute ze znaczenia.
Hipsterzy dziś.
Pytałam znajomych, jak oni aktualnie zdefiniowaliby hipstera i był z tym ogromny problem, bowiem dziś każda z osób, które można by zaliczyć do tej grupy, kreuje swój styl w sposób bardziej indywidualny. Można jednak wyróżnić pewne cechy wspólne, takie jak tendencja do wybierania ubrań, zaburzających proporcje sylwetki, dążące do unifikacji ciała damskiego i męskiego. Poza tym, jest duży "hype" na oldschoolowe, znoszone elementy garderoby sportowych marek (lub też tych z wyższej półki" typu Ralph Loren, Gucci), a więc np. bluzy sprzed 50 lat z dużym logo Nike, czy Fili. Faktycznie, podejście "hipsterów" do życia i innych ludzi często sprawia nieprzyjemne wrażenie, bo ton głosu podszyty bywa sarkazmem, a wzrok zdaje się oceniać rozmówcę w każdej minucie. Jednocześnie takie osoby sprawiają wrażenie bycia "ponad codziennością", jakby sprawy przyziemne ich niezbyt dotyczyły. Innym problemem, jaki wywiązał się, gdy zastanawiałam się ze znajomymi nad zrobieniem zdjęć potencjalnym hipsterom, było wyróżnienie z tłumu, kto jest takim człowiekiem - bądź co bądź, nie każdy, kto ubiera się "niedbale" i odwrotnie do przyjętych powszechnie kanonów musi nim być. Doszliśmy też do wniosku, skądinąd dość przygnębiającego, że każdy z nas jest w części hipsterem, ze względu zarówno na niejasne kryteria oceny, jak i dozę próżności.
Czy da się uniknąć zaszufladkowania?
Można ubierać się dowolnie i odwiedzać wybrane miejsca, nie będąc hipsterem wcale. Nie chodzi o ekscentryczny strój, lecz o brak autentyczności czynów i bezrefleksyjną odtwórczość. Prawdziwość zawsze jest w cenie.
Na koniec, warto zastanowić się nad jednym zdaniem, które zapadło mi w pamięć najbardziej, a brzmi ono następująco:
"Jesteśmy zagubioną generacją, desperacko usiłującą chwytać się czegokolwiek, co wydaje się prawdziwe, ale zbyt przestraszoną, by sama taką się stać"
Tylko od nas zależy, jak dalej będzie wyglądać społeczeństwo - czy chcemy godzić się na taką rzeczywistość, czy sami spróbujemy być inni?
AD
Kiedy gmeram w pamięci to nie mogę sobie przypomnieć czy widziałem kiedyś u nas tutaj w kraju na własne oczy takiego rasowego jak z powyższego opisu hipstera - oczywiście trafiają się goście w przykrótkich spodniach i mokasynach, albo krzaczastych brodach, albo czerwonych okularach, ale nigdy tacy którzy mają to wszystko razem. Ale już za granicą owszem i to często. Mam na to swoją teorię - tutaj nad Wisłą jest to po prostu wszystko drogie oraz nie do końca akceptowalne. No może nie do końca nieakceptowalne ale korporacje mając do wyboru zatrudnić normalnego albo takiego kolorowego w tatuażach i o ile nie są to Google albo knajpy na Kazimierzu to zawsze chętniej zatrudnią szaraka ...
OdpowiedzUsuńCo do posiadania samej brody , no cóż - nie zawsze jest to pójście pod prąd - w moim przypadku to zwykłe lenistwo :-)